Do Krosna Odrzańskiego docieramy późnym popołudniem. Niespełna 20 km wzdłuż ruchliwej trasy nie należało do najprzyjemniejszych etapów podczas tegorocznej majówki, ale mamy to już za sobą. Później wspominamy tylko nieco rozbawieni auta z czterema pierścieniami na masce i literką D na rejestracjach, które zajeżdżały nam drogę mijając nas na tak zwaną żyletkę. Przed sobą mamy natomiast drzwi do winiarni należącej do jednego z najciekawszych producentów w Polsce. I choć on sam dużo czerpie z kraju, w którym się wychował, to wciąż podkreśla, że zależy mu na tym, aby oddać charakter tutejszego terroir oraz wrócić do najlepszych lubuskich tradycji. Kontynuuj czytanie